czwartek, 27 marca 2014

Rozdział 1 – Powrót do domu! W końcu!

Oczami Justina

            Minęło kilka dni odkąd Selena zobaczyła zdjęcie moje i Lilly. Ciągle pytała się mnie o tą dziewczynę. Niestety ja nie miałem ochoty rozmawiać na ten temat.
            To po prostu bardzo bolało. Jak byście się czuli, gdybyście stracili osobę, która jest dla was wyjątkowa? Za każdym razem, gdy opisywałem swoją idealną dziewczynę w wywiadzie mówiłem o Lillianne. To ona jest tą jedyną wiem to, ale niegdzie nie mogę jej odnaleźć.
            Przez ciągłe kłótnie z Seleną na temat tego zdjęcia rozstaliśmy się. Nie cierpię tej dziewczyny. Ona zrywa z takich błahych powodów i nigdy nie umie powiedzieć tego wprost tylko przez telefon w smsie.
            Na kilka dni postanowiłem pojechać do Kanady. Chciałem odwiedzić babcie, dziadka orz przyjaciół. Może po drodze wpadnę jeszcze do taty i zobaczę się z maluchami? Nie wiem zastanowię się nad tym.

Oczami Lilly

            − Lillianne kochanie pośpiesz się za cztery godziny musimy być w Warszawie lub inaczej nigdy nie wrócimy do Kanady. – Usłyszałam zniecierpliwiony głos swojego taty.
            − Już idę tylko suszarkę jeszcze spakuję. – Włożyłam urządzenie do torby podróżnej i zasunęłam jej zamek. – Gotowe! Tato pomożesz mi nią znieść? – Zapytałam ze słodkim uśmiechem na twarzy, któremu nie szło się oprzeć.
            Mój tata poszedł na górę po moje walizki a ja zbiegłam na dół i wsiadłam do samochodu, oczywiście za kierownicą. Odkąd kilka dni temu dostałam prawo jazdy ciągle kłóciłam się z tatą o to, kto z nas ma prowadzić.
            − Młoda już z drugiej strony auta. – Powiedział mój tata.
            − Proszę ja chcę prowadzić. Zawsze mi pozwalasz jeździć tylko tu blisko. Choć raz chcę w Polsce pojechać gdzieś dalej, niż do sklepu, czyli ja zawiozę nas na te lotnisko. – Po zakończonym wykładzie zrobiłam smutne oczka kota ze Shreka.
            Mój tata już dłużej nie dyskutował i pozwolił mi prowadzić. Ta mina potrafiła zdziałać cuda.
            Trzy godziny później byliśmy już w Warszawie. Całą rodziną udaliśmy się do punktu odprawy biletowo-bagażowej.
            Byłam taka szczęśliwa. W końcu zobaczę swoich przyjaciół. Justin w końcu zmądrzał i przestał ćpać i ciągle imprezować. Skończył też z nadużywaniem alkoholu. Miałam nadzieję, że teraz znów będzie taki, jak dawniej.
            Razem z siostrą siedziałyśmy obok siebie, Moi dwaj młodsi bracia przed nami, a rodzice za nami. Gdy byliśmy już na odpowiedniej wysokości Angela wyciągnęła swojego tableta i zaczęła oglądać jakieś odcinki swojego serialu. Moi bracia spali.
            Zaczęło mi się nudzić. Przecisnęłam się obok siostry i z bagażu podręcznego, czyli torebki wyciągnęłam książkę, telefon i słuchawki. Gdy chciałam już usiąść na swoje miejsce okazało się, że siedzi tam moja siostra.
            − Młoda weź złaź z mojego miejsca, jak przyjdzie kontrola będziesz miała przechlapane, że nie siedzisz tam gdzie powinnaś.
            Ku mojemu zdziwieniu Angela nawet nie protestowała. Zaczęłam czytać książkę, gdzie niedawno przerwałam. Jakoś przestałam mieć ochotę na czytanie. Spojrzałam za okno, przy którym siedziałam i zaczęłam myśleć.
            − Kochanie, co się stało? – Zapytała zmartwionym tonem moja mama.
            − Mamo, a co jeśli oni wszyscy o mnie zapomnieli? – Na tą myśl zaczęły mi lecieć łzy.
            − Słońce na pewno nie zapomnieli. Najwyżej mogą Cię nie poznać. – Powiedziała pocieszająco moja mama. – A teraz idź do łazienki przemyj twarz i się przebierz. Za chwilę lądujemy.
            Posłusznie wykonałam polecenie mamy. Z górnej półki wzięłam torebkę i ruszyłam do łazienki.
            Białe rurki i czarne buty na koturnie z frędzlami zostawiłam. Przebrałam tylko bluzkę. Założyłam długą bluzkę w panterkę na długi rękaw z narysowaną głową pantery z przodu i kapturem. Następnie zmyłam dotychczasowy makijaż, bo wiedziałam, że po dotarciu do swojego starego domu zacznę płakać.
            Wróciłam na swoje miejsce. Niedługo później stewardessa ogłosiła, że mamy zapić pasy. Obudziłam braci i przekazałam im polecenie. Oczywiście w języku polskim, bo moi bracia nie za dobrze mówili w po angielsku, zresztą moja siostra też. W końcu Angela miała trzy lata a starszy z braci nie cały rok, gdy stamtąd wyjeżdżaliśmy. Natomiast mój najmłodszy brat, który miał osiem lat urodził się już w Polsce.
            Przed wyjściem z samolotu założyłam fioletowy płaszczyk do połowy uda z czarnymi guzikami, szerokim kołnierzem opadającym na ramiona oraz paskiem w tym samym kolorze.
            Gdy wylądowaliśmy szybko skierowałam się do wyjścia. Wynajęliśmy taksówkę i pojechaliśmy do Stratford. Droga tak mi się dłużyła, że nie mogłam wytrzymać.
            − Wiecie, że to jest miasto, w którym wychował się ten znany piosenkarz Justin Bieber? – Zapytał kierowca.
            Wzniosłam oczy ku niebu i zaczęłam się śmiać. Wszyscy spojrzeli na mnie, jak na wariatkę. No tak moje rodzeństwo nie miało pojęcia, że praktycznie wychowywałam się z Biebsem. Przez tyle lat byliśmy nierozłączni.
            − Tak wiem o tym. – Odparłam z uśmiechem na twarzy.
            Niedługo później byliśmy już w Stratford. Ledwo wjechaliśmy do miasta, a ja zaczęłam płakać ze szczęścia. Gdy weszliśmy do domu okazało się, że sporo się tu zmieniło. Mój dawny pokój był pomalowany na ciemny fiolet. Na środku lewej ściany stało wielkie dębowe łóżko z fioletowym baldachimem i pościelą w tym samym kolorze. W centralnej części pokoju było wielkie okno z szerokim parapetem, na którym z całą pewnością szło usiąść. Niedaleko okna stało dębowe biurko z miejscem na mojego laptopa. Na prawej ścianie zaś była wielka dębowa szafa na ubrania, jednak obok niej były jeszcze jedne drzwi, gdy je otworzyłam okazało się, że miałam prywatną łazienkę z prysznicem, w której znajdowało się wbudowane mp3 oraz natrysk z deszczem tropikalnym.
            Tutaj każdy miał swój pokój i własną łazienkę. Zbiegłam na dół i mocno przytuliłam się do rodziców. W salonie na środku ściany znajdował się wielki telewizor plazmowy, który miał chyba z sześćdziesiąt cali.
            − Tato, jak wam udało się to wszystko wyremontować skoro ciągle byłeś w Polsce? – Zapytałam, gdy odzyskałam już głos.
            − Zadzwoniłem do Maxa a on zgodził się pomóc. – Powiedział radośnie mój tata.
            Max był tatą Caitlin i Chrisa, czyli moi przyjaciele na pewno już wiedzą, że jestem w kraju.
            − Kochanie pójdziesz na zakupy? – Zapytała w pewnym momencie mama.
            Chętnie się zgodziłam. Poszłam do pokoju po torebkę i portfel. Gdy zeszłam na dół mama dała mi pieniądze i listę zakupów.
            Ubrałam znów na siebie ten fioletowy płaszczyk i wyszłam z domu. Niestety nie zaszłam daleko, bo jakiś pajac wjechał we mnie deskorolką, czego skutkiem był nasz wspólny upadek.
            Chłopak od razu do mnie podbiegł i pomógł mi wstać. Nie patrzyłam jednak w jego stronę, bo otrzepywałam ubrania z piasku.
            − Nic Ci nie jest? – Zapytał zmartwiony chłopak. – Przepraszam nie zauważałem Cię. – Powiedział skruszony.
            − Nic mi nie jest. – Odparłam z uśmiechem. Wtedy doznałam szoku.
            Chłopak miał brązowe włosy postawione na żelu, hipnotyzujące brązowe oczy i ten wspaniały uśmiech, który pamiętam z dzieciństwa. Te jego dołeczki w policzkach, to coś niebywałego.
            − Chris? To naprawdę ty? – Wtedy poczułam, że do moich oczu napływają łzy, szybko je wytarłam. – To nie możliwe pierwszy dzień po powrocie i od razu na Ciebie wpadłam. – Odparłam z uśmiechem.
            − Lilly? – Zapytał chłopak zaskoczony i od razu mocno się do mnie przytulił. – Akurat miałem jechać do Ciebie zobaczyć, czy już jesteście. Gdzie się wybierasz? – Powiedział szczęśliwy z mojej obecności.
            − Do sklepu. Nie chce mi się iść samej. Pójdziesz ze mną? – Zapytałam i zrobiłam do niego maślane oczka.
            − No pewnie. – Po chwili wyciągnął telefon i zadzwonił do Cait, Ryana i Chaza.
            Wszyscy się zjawili. Gdy z Christianem dochodziłam do sklepu oni już tam czekali. Moi przyjaciele zaczęli się do mnie przytulać. Razem z Caitlin zaczęłyśmy płakać, gdy padłyśmy w swoje ramiona. Gdy trochę się uspokoiłyśmy, weszliśmy do sklepu i wyciągnęłam listę zakupów.
            Gdy skończyłam poszliśmy do kasy i zapłaciłam za zakupy. Chciałam je nieść sama, ale chłopacy uparli się, że poniosą torby za mnie.
            Dwadzieścia minut później byliśmy już w moim domu. Moje młodsze rodzeństwo od razu wybiegło zobaczyć, kto przyszedł. Filip z Michaelem od razu rzucili się na reklamówki i sprawdzali, czy kupiłam coś dla nich.
            Moi przyjaciele w tym czasie przywitali się z moimi rodzicami. Byłam szczęśliwa, że w końcu mam ich przy sobie.
            − Możemy porwać Lilly na imprezę dziś wieczorem? – Zapytała Cait.
            Tata z mamą spojrzeli po sobie i mój ojciec zwrócił się do chłopaków.
            − Będziecie jej pilnować? – Moi przyjaciele przytaknęli. – Cait a o której ona wróci do domu? – Zapytał mój tata.
            Moja przyjaciółka szeroko się uśmiechnęła i mocno mnie objęła.
            − Nie wróci. Dziś zostanie u mnie na noc. Niech pan sobie nie myśli. Musimy nadrobić te dwanaście lat, na które pan nam nią zabrał. – Powiedziała moja przyjaciółka z uśmiechem.
            Mój tata przewrócił oczami, ale się zgodził. Dziewczyna od razu złapała mnie za rękę i pobiegłyśmy na górę. Caitlin pomogła mi się rozpakować.
            − Cait my z chłopakami już idziemy. Też w końcu musimy się przygotować. – Powiedział rozbawiony Chris i wyszedł.
            Gdy skończyłyśmy rozpakowywać moje walizki Cait zaczęła pomagać mi wybrać ubrania na dzisiejszą imprezę.
            Dla mnie wybrałyśmy różową sukienkę z kremowym spodem. Góra była obszyta koronką. Miała jedno ramiączko przechodzące wokół szyi z tego samego materiału, jednak było bardzo przylegające do ciała. Połowa pleców w pionie była odkryta, ponieważ materiał kończył się tuż pod stanikiem. Z przodu też miałam odkryty prawie cały brzuch, przez co było widać kolczyk zdobiący mój brzuch. Tylko po prawej stronie sukienki cały bok był zakryty. Spódnica była wykonana z samych falban i kończyła się na wysokości połowy uda. Sukienka idealnie opinała moje ciało. Założyłam do tego różową bransoletkę, różowe kolczyki, kremowe szpilki oraz wyciągnęłam kremowy płaszcz sięgający do połowy uda z beżowymi guzikami, szerokim kołnierzem opadającym na ramiona oraz kapturem.
            Swojej przyjaciółce pożyczyłam chabrową sukienkę na ramiączkach z wyciętymi plecami. Jej spód też miał pełno falban. Cait pomogła mi później wybrać piżamę, uformować włosy i zrobiła mi delikatny makijaż.
            Wtedy do mojego pokoju weszła moja młodsza i spojrzała na mnie i Caitlin, jakbyśmy były jakimiś kosmitkami.
            − Lilly, gdzie się wybierasz? – Zapytała dziewczyna.
            − Na imprezę z przyjaciółmi. Jakoś muszę nadrobić te dwanaście lat bez moich misiaczków. A ty wyłaź z mojego pokoju, ile razy mam Ci mówić, żebyś nie wchodziła bez pukania. – Ostatnie słowa wykrzyczałam w jej stronę.
            Angela od razu opuściła mój pokój, a my z Cait wybuchłyśmy głośnym śmiechem. Tego mi właśnie brakowało przez ostatnie lata i za to kochałam swoich przyjaciół.
            − Wszyscy będą w szoku. Pierwszy dzień w mieście, a ty już należysz do najpopularniejszych ludzi w Stratford. – Odparła z uśmiechem.

            − Kochana mi się wydaje, że ja zawsze do nich należałam, Choć wtedy jeszcze nikt nie słyszał o Justinie. – Wymawiając jego imię zastanawiałam się, czy nie nazwać go idiotą za to, jak nie dotrzymał złożonej mi obietnicy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz