poniedziałek, 31 marca 2014

Rozdział 3 – Obiad u Dale’ ów wraz z Biebsem.

Oczami Justina

            Wciąż nie mogłem uwierzyć w fakt, że wczoraj znów zobaczyłem Lillianne. Gdy nią zobaczyłem dawne uczucia powróciły, ale nie mogłem jej powiedzieć, co do niej czuję.
            Byłem rozdarty. Kochałem nią, a z drugiej strony, gdyby coś nam nie wyszło lub ona by nie odwzajemniała moich uczuć straciłbym przyjaciółkę.
            Pół nocy nie mogłem spać i rozmyślałem, jak wybrnąć z tej całej sytuacji. W końcu wykończony myślami zasnąłem.
            Rano szybko wstałem. Ubrałem na siebie czerwone rurki i zszedłem na dół do babci i dziadka. Babcia od rana krzątała się po kuchni i przygotowywała obiad.
            − Babciu, czy to Lillianne ma przyjść na obiad i ma zamiar studiować w Los Angeles? – Zapytałem z nadzieją w głosie, że potwierdzi moje przypuszczenia.
            − Tak. Skąd wiesz, że wróciła do miasta? – Zapytała moja babcia.
            Szeroko uśmiechnąłem się do wspomnień z ubiegłej nocy. W końcu nie zawsze widzi się boginię tańca na parkiecie.
            − Byłem z chłopakami na imprezie w klubie, a ona przyszła razem z nimi i dała taki show taneczny, że nie da się tego opisać słowami. Wracając do tematu. Wczoraj wspominałaś, żebym pokazał jej miasto, gdy będzie już w Los Angeles. Zgadzam się na to, a nawet zaopiekuję się nią podczas studiów. – Odparłem z uśmiechem na twarzy.
            Przynajmniej w ten sposób mogłem jej wynagrodzić częściowy brak dotrzymania obietnicy.
            Nie miałem nic lepszego do roboty, więc najpierw poszedłem się ubrać czerwone rurki zostawiłem, do tego założyłam czarną podkoszulkę poza pośladki, białą koszulę oraz czarno-biało-czerwone supra.
            Gdy skończyłem się ubierać postanowiłem pomóc babci w gotowaniu. Lubiłem spędzać z nią czas w kuchni. Było niewiele osób, przy których mogłem czuć się swobodnie i być sobą, a nie tylko i wyłącznie wielką gwiazdą muzyki.
            Między innymi do tej grupy należała moja babcia i oczywiście Lilly, której nie widziałem dwanaście lat. O godzinie 14: 30 usłyszałem dzwonek do drzwi.
            Gdy otworzyłem drzwi moim oczom ukazała się Lilly wraz z rodziną. Od razu zaprosiłem ich do środka, a dziewczyna od razu padła w moje ramiona, jak miała w zwyczaju już, jako dziecko robić. Odwzajemniłem jej uścisk.

Oczami Lilly

            Cait podwiozła mnie pod dom. Pożegnałam się z przyjaciółką i weszłam do swojego domu.
            − Już jestem! – Krzyknęłam z przedpokoju.
            Weszłam do salonu i usiadłam na kanapie obok taty. Filip i Michael, jak zwykle się przegadywali.
            − Chłopaki mam nadzieję, że u państwa Dale’ ów będziecie spokojni. To już starsze małżeństwo, a i tak mają mocno napięte życie. – Powiedziałam do braci.
            Tylko mi rodzice wiedzieli, o czym mówię znów zaczęłam sobie przypominać zdziwienie a zarazem szczęście na twarzy Justina, gdy mnie zobaczył w klubie.
            − Idź się przebrać słońce. Niedługo wychodzimy. Jak się bawiliście? – Powiedziała moja mama.
            − Za chwilę pójdę. A na imprezie było świetnie. Ciekawe, czy Ryan i Chaz mają takiego kaca, jak Beadles. – Odparłam z uśmiechem.
            Skierowałam się do swojego pokoju i ubrałam dopasowaną kremową sukienkę na ramiączkach do kolan z ozdobnym zamkiem. Do tego złoty łańcuszek z zawieszką w kształcie serca oraz kremowe buty na obcasie. Na górę założyłam dopasowaną, czarną kurtkę skórzaną z opadającymi klapami na ramiona.
            Gdy zeszłam na dół wszyscy byli już gotowi do wyjścia. Mój tata zamknął dom i przeszliśmy na drugą stronę ulicy. Filip, czyli mój najmłodszy brat nacisnął dzwonek do drzwi.
            Otworzył nam Justin, który od razu zaprosił nas do środka, gdy zamknął drzwi rzuciłam mu się w ramiona, jak w dzieciństwie, a mój przyjaciel od razu odwzajemnił uścisk. Gdy w końcu się od siebie oderwaliśmy zobaczyłam szeroki uśmiech na jego twarzy. Biebs pomógł mi ściągnąć kurtkę i zabrał płaszcze od moich bliskich.
            − A ty Justin dziś bawisz się w odźwiernego? – Zapytał uśmiechnięty mój tata.
            Jus w odpowiedzi się uśmiechnął i powiesił kurtki na wieszakach.
            − Nie po prostu postanowiłem pomóc trochę babci, która właśnie się przebiera. Cieszę się, że państwa w końcu widzę. – Powiedział szczęśliwy Justin.
            Przedstawiłam Bieber’ owi swoje rodzeństwo. Począwszy od Angeli. Była wysoką blondynką o czysto błękitnych oczach. Przez Michaela, czyli trzynastoletniego chłopaka o czekoladowych włosach z fryzurą podobną do tej, którą miał Justin na początku swojej kariery i brązowych oczach. Po Filipa, ośmioletniego blondyna o szaro-błękitnych oczach. Justin szeroko się uśmiechnął, gdy przypominałam mu Angelę i Michaela.
            − Twoją siostrę i starszego z braci pamiętam, ale oni byli mali, gdy mnie opuszczałaś. – Powiedział ze smutkiem w głosie.
            − Justin wiesz, że to nie moja wina. Musiałam wtedy wyjechać. Uwierz mi wolałabym zostać wtedy z wami. Rozmawialiśmy wczoraj na ten temat. – Powiedziałam także smutnym tonem.
            Moje rodzeństwo było w szoku widząc, jak swobodnie rozmawiam z Justinem. Cóż może i nie podobała im się perspektywa obiadu z Jusem, ale w końcu oni go nie znali. Byli do niego uprzedzeni z tego powodu, co mówili o nim ludzie w telewizji i Internecie, ale w końcu to ja z nim spędziłam najlepsze lata swojego dzieciństwa. Angela nawet nie pamiętała, że kiedyś już poznała Biebera.
            − Angela, ale wyrosłaś przez te dwanaście lat. – Powiedział z uśmiechem Justin do mojej młodszej.
            − Sorry, ale my się nie znamy. – Oparła głosem pełnym jadu.
            Wtedy mój przyjaciel uspokajająco się do niej uśmiechnął i spojrzał niepewnie w moją stronę.
            − Znamy się. Tylko miałaś zaledwie trzy lata, gdy opuszczałaś to miasto. Jak myślisz, dlaczego tak dobrze dogaduje się z Twoją siostrą? Po prostu nim nas opuściliście z Lillianne byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. – Powiedział słodkim tonem mój przyjaciel.
            Moja siostra zmierzyła go groźnym spojrzeniem wydając przy tym cichy gardłowy warkot.
            − Nie interesuje mnie to, co działo się w tym mieście kiedyś, ani co robisz ze swoimi fankami. A moją siostrę zostaw w spokoju. – Powiedziała Angela.
            Nie przejęliśmy gadaniem mojej młodszej siostry, bo ona w końcu nie przyjaźniła się z nim i nie znała go tak dobrze.
            Gdy weszliśmy do salonu przywitałem się z panią Dianą i panem Brucem. Oboje szeroko się uśmiechnęli na mój widok i każde z nich mocno mnie przytuliło.
            − Wyrosłaś w tej Europie kochanie. – Powiedziała krępa kobieta o przyjaznym uśmiechu. – Gdy sobie przypomnę, ile dni Justin przepłakał po twoim wyjeździe to nadal wydaje mi się to nierealne, aby to minęło już dwanaście lat. Pamiętam, jak byliście nierozłączni. Cóż teraz chłopaki na pewno Ciebie już nie nazwą małą księżniczką, jak robili to w dzieciństwie. – Ciągnęła kobieta.
            Szeroko się do niej uśmiechnęłam i przypomniałam sobie wczorajszą sytuację, jak pijany Ryan próbował mnie nazwać małą księżniczką, a później oberwał z otwartej ręki w tył głowy za te porównanie. Jus chyba podchwycił aluzję, bo też zaczął się śmiać.
            − Cóż niektórych chyba nigdy ich tego nie od uczę. Wczoraj Butler próbował mnie tak nazwać. – Bieber wtedy wybuchnął głośnym śmiechem.
            − I dostał nauczkę. – Dokończył za mnie. – Lilly, ale już na zawsze pozostaniesz maleńka w ich oczach. Mnie może jeszcze uda Ci się przestawić, ale z chłopakami będzie ciężko. – Powiedział uśmiechnięty Justin.
            Chwilę później zasiedliśmy wszyscy do stołu. Dużo rozmawialiśmy i żartowaliśmy przy stole. Pan Bruce, jak zwykle raczył nas dowcipami. To po nim mój przyjaciel odziedziczył poczucie humoru.
            Gdy skończyliśmy jeść Justin złapał mnie za rękę i poszliśmy do jego dawnego pokoju. Tyle się tam zmieniło, że nie wiem, co powiedzieć.
            Nad łóżkiem wisiało pełno plakatów przedstawiających Beyonce lub jakieś drużyny sportowe. W pokoju był idealny porządek. Usiedliśmy na łóżku i długo rozmawialiśmy.
            − Lilly, jak się trzymają nasi pijacy? – Zapytał rozbawiony Justin.
            − Cóż. Nie wiem, co z Ryanem i Chazem, ale Chris rano wyglądał, jakby zaraz miał umrzeć. – Oboje zaczęliśmy się śmiać.
            − Mówiłem Ci już, że pięknie wyglądasz? – Zapytał mój przyjaciel. – Lilly mam dla Ciebie propozycję nie do odrzucenia. Wiem, że po maturze chcesz studiować w Los Angeles. Jednak ja nie pozwolę Ci mieszkać w college’ u. Zamieszkasz wtedy na ten czas ze mną. Lilly przynajmniej tak mogę Ci wynagrodzić to, że zachowywałem się, jak idiota, choć obiecałem, że będzie inaczej. – Powiedział mój przyjaciel skruszonym tonem.
            − Justin nie wiem. Do października jest jeszcze daleko. Może znów wrócisz do Seleny. I co wtedy będzie? Albo mnie nie przyjmą na ten uniwersytet? Porozmawiamy o tym, gdy będę wiedziała, że dostałam się na studia tam gdzie chcę.
            Gdy mówiłam o Selenie, jego twarz przybrała dziwny wyraz. Nabrał do niej dziwnej niechęci, choć nie wiedziałam, skąd ona się brała.
            − Lilly ja nigdy do niej nie wrócę. Mój menadżer może mnie zmuszać, ile będzie chciał, ale ja się już na to nie zgodzę. Nie rozumiesz? To był tylko związek na pokaz. Nigdy jej nie kochałem. – Powiedział wykończony.
            Siedzieliśmy tak do późnego wieczora i rozmawialiśmy na różne tematy, jak w dzieciństwie. To prawda, co mówią o prawdziwej przyjaźni. „Możesz kogoś długo nie widzieć i nie mieć z nim kontaktu, ale gdy się spotkacie będziecie rozmawiać tak, jakbyście się ostatni raz widzieli wczoraj.”
            Moje rodzeństwo nam trochę przeszkadzało, ponieważ ciągle wszyscy przychodzili zobaczyć, co robimy. Czyżby naprawdę moje rodzeństwo sądziło, że Jus może mnie skrzywdzić?
            Tuż przed godziną 21: 00 zawołali mnie moi rodzice i wróciliśmy do domu. Wzięłam gorący prysznic. Przebrałam się w czarne kimono do połowy uda w czerwone kwiaty i położyłam się do łóżka. Nagle usłyszałam dźwięk wiadomości sms. Była to wiadomość od Justina.
            „Zawieźć Cię jutro do szkoły?” Gdy to przeczytałam szeroko się uśmiechnęłam i o razu mu odpisałam.
            „Sorry, ale Chris rano się zaoferował, że ze mną pojedzie i pokaże mi szkołę. Jeśli chcesz możesz po mnie przyjechać po lekcjach i wtedy będziemy mogli pogadać na spokojnie, a nie tak jak dziś, że ciągle ktoś nam przeszkadzał.” Odpowiedź uzyskałam praktycznie od razu,

            „Zgoda. Napisz, o której kończysz, gdy dostaniesz plan i zabiorę Cię w takie moje tajne miejsce, o którym nikt nie wie.” Szybko odpisałam, że się zgadzam i poszłam spać z uśmiechem na twarzy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz