środa, 16 kwietnia 2014

Rozdział 8 – Polska.


Oczami Justina

            Rozmowa z menadżerem nie była, aż taka straszna, jak myślałem. Scooter od razu zrozumiał, że nie mogłem postąpić inaczej. Gdy dowiedział się, że kocham inną dziewczynę powiedział, że zrobi wszystko, aby pomóc mi nią odzyskać.
            W tej kwestii było wiele osób, które oferowało mi swoją pomoc. Nie mogłem się doczekać, kiedy będę miał ostatni koncert w Polsce. Wtedy właśnie miałem spotkać się z Lilly.
            Byłem już w trasie półtora miesiąca. Dziś jest połowa lipca. Jeszcze pięć dni i znów będę mógł zobaczyć Lilly. Plus jest taki, że moja przyjaciółka zaczęła normalnie ze mną rozmawiać. Może za niedługo zostanie moją dziewczyną.
            Jednak wiem, że muszę jej udowodnić swoją miłość, bo inaczej mi nie uwierzy w same moje słowa. Za bardzo nią skrzywdziłem, żeby teraz mi tak zaufała.
            Cieszyłem się, że moi przyjaciele są ze mną w trasie. Dwa tygodnie temu Lilly i Chris byli w Los Angeles na rozmowie o przyjęcie na uniwersytet. Na szczęście moi przyjaciele dostali się na uczelnię, z czego byłem bardzo zadowolony, ponieważ będę mógł więcej czasu spędzać z Lillianne.
            Dziś jechaliśmy do Katowic, gdzie miał się odbyć ostatni mój koncert. Wyciągnąłem z kieszeni swój telefon i wybrałem numer Lillianne.

Oczami Lilly

            Z jednej strony cieszyłam się, że Justin nie wziął ślubu z Seleną Gomez, ale z drugiej byłam na niego wściekła. Jak on mógł mnie tak potraktować?
            Jeśli myślał, że zostawienie Seleny przed ołtarzem załatwi sprawę i rzucę mu się w ramiona, gdy wyzna mi miłość, to się grubo myli.
            Naprawę go kocham, ale on musi mi teraz udowodnić swoje uczucie. Byłam tym wszystkim tak przybita, że moi rodzice postanowili wysłać mnie do rodziny w Polsce. Zanim jednak wyjechałam z Kanady musiałam pojechać do Los Angeles na rozmowę o przyjecie na studia. Jechałam tam razem z Chrisem, który też chciał tam studiować.
            Rozmowy poszły nam bardzo owocnie, ponieważ oboje zostaliśmy przyjęcia na tą uczelnię.
            W Polsce zatrzymałam się u babci w mieście o nazwie Knurów, które znajduję się mniej więcej trzydzieści kilometrów od Katowic. Chodząc tak dobrze znanymi mi uliczkami przypominałam sobie ostatnie dwanaście lat spędzonych w tym mieście.
            Cóż może i to był rodzinny kraj moich rodziców, ale ja wolałam Amerykę. W końcu tam się urodziłam i miałam najlepszych przyjaciół pod słońcem.
            Tam był też chłopak, którego kochałam już dwanaście lat, jednak ostatnio złamał moje serce. Na wspomnienie ostatnich tygodni znów w oczach zakręciły mi się łzy. Siedziałam wtedy z babcią w kuchni na rogówce i jadłyśmy kolację.
            − Lilly wszystko dobrze? – Zapytała moja babcia.
            Smutno się do niej uśmiechnęłam i skinęłam głową.
            − Tak, tylko myślałam o swoich przyjaciołach. Mogłabym do nich zadzwonić później? – Zapytałam z nadzieją w głosie.
            Starsza kobieta szeroko uśmiechnęła się do mnie i odpowiedziała z uśmiechem na twarzy:
            − No pewnie kochanie. Zawsze możesz zadzwonić do domu i swoich przyjaciół. To, że wakacje spędzasz w Polsce nie znaczy, że masz być odcięta od bliskich.
            Po jej wypowiedzi podeszłam do niej i mocno nią przytuliłam. Gdy skończyłam jeść śniadanie i miałam zamiar pójść zadzwonić do Cait rozległ się dźwięk mojego telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz i okazało się, że dzwonił Justin. Po krótkiej chwili zastanowienia odebrałam połączenie.
            − Cześć Lilly, co u Ciebie słychać? – Usłyszałam pogodny ton jego głosu, choć zdawałam sobie sprawę z faktu, ile musiał w to włożyć wysiłku.
            − Hej Justin. U mnie nie najlepiej tęsknię za Ameryką, bo gdzie się tutaj nie obrócę to ciągle jakieś bolesne wspomnienia, a najbardziej tęsknię za przyjaciółmi. A co u Ciebie? – Zapytałam z udawanym pogodnym tonem.
            − Lill proszę Cię nie udawaj, że jesteś radosna. Znam Cię za dobrze i wiem, że jest inaczej. – Powiedział przygnębionym tonem. – Kochanie wiem, że to przeze mnie tak cierpisz i zrobię wszystko, żeby to zmienić. Poza tym ktoś chce z Tobą porozmawiać. – W tym momencie Justin przekazał komuś telefon.
            − Hej siostrzyczko. Masz jutro czas? Tęsknimy za Tobą z chłopakami i chcemy się z Tobą spotkać. – Usłyszałam pogodny głos Caitlin.
            − Hej Cait. No pewnie, że dla was zawsze znajdę czas, ale chyba nie będziecie mi kazać iść na koncert Justina? Nie wiem, czy jestem gotowa na spotkanie z nim. – Powiedziałam zdławionym tonem.
            − Lilly ja bez twojej zgody nie zrobię nic w tym kierunku. Jednak za chłopaków nie mogę ręczyć. – Powiedziała moja przyjaciółka.
            Ustaliłyśmy miejsce i czas spotkania na następny dzień i skończyłyśmy rozmowę. Po konwersacji z Cait poprawił mi się humor, a perspektywa spotkania z przyjaciółmi napawała mnie radością.
            Chwilę później weszłam do salonu, gdzie siedziała już moja babcia z moim chrzestnym i jego żona. Wszyscy spojrzeli na mnie z dziwnymi uśmiechami na twarzy.
            − Tylko nie mówcie, że macie dla mnie bilety na koncert Justina. – Powiedziałam ze łzami w oczach.
            − Myślałem, że chciałaś tam pójść. – Powiedział mój chrzestny.
            − Jeszcze dwa miesiące byłabym wniebowzięta tą perspektywą, ale przez ostatnie kilka tygodni trochę się zmieniło. Jednak chyba powinnam tam pójść, żeby coś naprawić. – Powiedziałam i poszłam do swojego pokoju.
            Położyłam się na łóżku i zaczęłam rozmyślać o całej tej chorej sytuacji między mną a Justinem. Nie wiedziałam, jak mam to wszystko naprawić, aby znów między nami było tak, jak dawniej. Jednak to Justin musiał to wszystko naprawić, lecz ja musiałam chcieć się z nim spotkać, aby mógł cokolwiek zrobić.
            Napisałam sms’ a do Caitlin, że jednak jutro będę na koncercie i będziemy mogli więcej czasu spędzić razem.
            Wróciłam do rozmyślań i nawet nie wiem, kiedy zasnęłam. Następnego dnia wstałam o godzinie 8: 00.
            Poszłam do łazienki i wzięłam ciepły prysznic, który idealnie orzeźwił moje ciało. Następnie ubrałam się w czerwono-pomarańczowo-żółtą asymetryczną sukienkę w najdłuższym miejscu sięgającą kolana, a w najkrótszym połowy uda. Miała ona jedno ramiączko, do którego był przyczepiony duży sztuczny kwiat w kolorach mojej sukienki. Miała odkryte plecy na wysokości odcinka lędźwiowego oraz większą część brzucha na tej wysokości, przez co, było widać mój kolczyk w pępku. We włosy wplotłam podobny kwiat, a jako biżuterię założyłam kolczyki i naszyjnik z piórami w kolorach sukienki. Wszystko idealnie kończyły żółte sandały na szpilce z cekinami z tyłu, czerwona torebka i czarna kurtka skórzana z dużymi klapami opadającymi na ramiona.
            Poszłam pożegnać się z bliskimi. Chrzestny dał mi bilet i skierowałam się do wyjścia.
            − Lilly przyjechać po Ciebie po koncercie? – Zawołał za mną mój chrzestny.
            − Nie wiem. W razie, czego dam Ci znać. – Odparłam i wyszłam z domu.
            Poszłam na przystanek, gdzie ściągnęłam z siebie kurtkę, ponieważ był środek lata. Chwilę później przyjechał autobus i pojechałam do Katowic. Z przyjaciółmi spotkałam się w centrum handlowym przy dworcu PKP. Byli tam wszyscy bez Justina.
            Na przywitanie przytuliłam się do każdego z moich przyjaciół. Chłopaki na mój widok zagwizdali.
            − Idźcie się leczyć na nogi. – Powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
            − Czemu właśnie na nogi? – Zapytał Ryan.
            − Bo na głowę tu już jest za późno. – Odparłam i zaczęłam im uciekać, choć w obcasach nie był to najlepszy pomysł.
            Cait zwijała się ze śmiechu, a chłopaki zaczęli mnie gonić po całym centrum. W pewnym momencie Chris mnie złapał i zaczął mnie łaskotać, na co ja zaczęłam piszczeć.
            Wtedy obok nas przeszedł mój kolega, którego poznałam na półtora roku przed wyjazdem z Polski.
            − Lilly to ty? – Zapytał chłopak.
            − Cześć Kuba. – Powiedziałam z uśmiechem.
            − Nie miałaś być w Ameryce? – Zapytał chłopak. – I tak w ogóle, czemu piszczysz? I czemu oni się na Ciebie uwzięli? – Zadawał pytania jedno po drugim.
            − Po pierwsze to są: Cait, Chris, Chaz i Ryan moi przyjaciele z Kanady, których znam od najmłodszych swoich lat. – Powiedziałam przedstawiając mu po kolei swoich przyjaciół. Po drugie miałam być w Kanadzie, ale przyjechałam na wakacje, aby trochę odpocząć. Po trzecie piszczałam, bo jeden z tych idiotów mnie łaskotał. A po czwarte uwzięli się na mnie, bo stwierdziłam, że powinni leczyć się na głowę. – Odparłam z uśmiechem i Chris znów zaczął mnie łaskotać.
            − Chris przestań, proszę. – Jednak to nie pomogło. – Chrisiaczku, czy teraz łaskawie mnie puścisz i zostawisz mnie w spokoju? – Zapytałam magicznym tonem, patrząc chłopakowi głęboko w oczy.
            − Dobrze siostrzyczko. – Odparł chłopak i zostawił mnie w spokoju, lecz w zamian objął mnie opiekuńczo ramieniem.
            Wzniosłam oczy ku niebu, a Cait znów zaniosła się potężnym śmiechem.
___________________________________________________________________________________
Czytasz = Komentujesz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz