wtorek, 13 maja 2014

Rozdział 18 – Czas na party.

Oczami Justina

            Ten dzień zapowiadał się tak pięknie. No właśnie zapowiadał, bo tak nie było. Myślałem, że wszystko będzie idealnie, bo mieli przyjechać nasi przyjaciele i mieliśmy razem zrobić świetną imprezę. Niestety mój „kochany” tatuś musiał wszystko zepsuć swoją niezapowiedzianą wizytą. Oczywiście, jak zwykle nie obeszło się bez kłótni. Ciągle czepia się mojej Lilly. Odkąd sięgam pamięcią nigdy jej nie lubił, bo zawsze z Lillianne byliśmy blisko siebie.
            Siedziałem w salonie ze swoim tatą i znów zaczął tą swoją kłótnię. W tym momencie przyszła moja ukochana z moim młodszym rodzeństwem. Dziewczyna od razu usiadła obok mnie i mocno wtuliła się w moje ciało.
            − Justin proszę przynajmniej Ty bądź mądrzejszy i skończ w końcu tą bezsensowną kłótnię. Za chwilę będą nasi przyjaciele. – Powiedziała moja ukochana.
            − Dla Ciebie wszystko maleńka. – Wymruczałem do jej ucha, na co ona uśmiechnęła się szeroko.

Oczami Lilly

            Siedziałam wtulona w ciało swojego chłopaka i w pewnym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi. Justin znów zaczął kłócił się ze swoim tatą. Miałam już tego serdecznie dość.
            Poszłam otworzyć drzwi i moim oczom ukazali się wszyscy moi przyjaciele. Od razu przytuliłam się do Cait, gdy tylko wszyscy weszli do domu, a dziewczyna odwzajemniła mój uścisk.
            − A mnie to już nie przytulisz? – Zaprotestowali Ray i Chris.
            Oba mieli miny naburmuszonego małego dziecka, więc dla świętego spokoju ich także przytuliłam.
            Zabrałam ich do salonu, gdzie Justin oczywiście kłócił się ze swoim tatą. O co? Odpowiedź jest oczywista. O mnie. Wiedziałam, że Justin za nic w świecie nie zrezygnuje ze związku ze mną. Dwanaście lat na to czekał i teraz już nie odpuści.
            Stanęłam za kanapą w miejscu, gdzie siedział mój ukochany i objęłam go w karku.
            − Kocie długo jeszcze? Mam już dość słuchania tych ciągłych waszych krzyków. Poza tym nasi przyjaciele już są. – Powiedziałam Justinowi na ucho.
            − Maleńka dobrze wiesz, że nie pozwolę na to, jak on Ciebie traktuje. – Powiedział mój ukochany i odwrócił się w tył, po czym przywitał się z naszymi przyjaciółmi i znów zaczął się kłócić ze swoim tatą.
            Zabrałam swoich przyjaciół na górę i usiedliśmy wszyscy w moim pokoju. Chwilę później za nami przybiegli Jazmyn i Jackson. Dzieci od razu się do mnie przytuliły.
            − Lilly, czemu oni się tak ciągle o Ciebie kłócą. – Zapytała Jazzy.
            Głośno westchnęłam i spojrzałam po swoich przyjaciołach. Wszyscy wiedzieli, co jest powodem ich kłótni, więc na pytanie zadane przez Jazzy zaczęli przecząco kręcić głowami.
            − Nie wiem Jazmyn. To musisz się zapytać swojego taty lub Justina, choć ten drugi dziś nie chce nawet mnie słuchać.
            Nagle znów rozległ się dzwonek do drzwi. Wiedziałam, że Justin Est tak pochłonięty kłótnią ze swoim tatą, że nie będzie w stanie ruszyć swoich czterech liter z kanapy, aby otworzyć te drzwi. Zerwałam się ze swojego łóżka i zbiegłam na dół, o mało nie zabijając się na schodach. Gdy otworzyłam drzwi ujrzałam mamę swojego chłopaka.
            − Hej Pattie, jeśli szukasz Justina to jest w salonie, ale od dwóch godzin nie umiem do niego dotrzeć, bo jest za bardzo pochłonięty kłótnią ze swoim tatą i chyba nie muszę Ci mówić, z jakiego powodu.
            Kobieta głośno westchnęła i weszła do środka. Stanęła w drzwiach od salonu i długo wpatrywała się w to, co działo się w środku.
            − Dość tego. Jeremy, jak możesz oceniać dziewczynę, której nawet nie znasz? Poza tym Ty sobie coś ubzdurałeś, jak oni byli jeszcze dziećmi i do tej pory to podtrzymujesz. A Ty Justin wiem, że chcesz bronić swojej dziewczyny, ale to nie oznacza, że dwie godziny masz nie zwracać uwagi na otoczenie. Poza tym, gdzie masz telefon? Usher mówił, że nie mógł się do Ciebie dodzwonić. – Powiedziała surowym głosem rodzicielka mojego chłopaka.
            − Pewnie się rozładował. Mówił, co chciał? – Zapytał mój ukochany.
            − Za dwie godziny Lilly, Ty i wasi przyjaciele macie być u niego na imprezie. Więc radzę Ci zebrać te swoje cztery litery z kanapy i iść się przygotować. A ty Jeremy idziesz ze mną. – Po słowach Pattie obaj się uspokoili i Justin posłusznie wstał z kanapy.
            − Chyba będę musiała po Ciebie dzwonić, gdy nie będę umiała sobie dać z nim rady. – Zażartowałam, na co obie się zaśmiałyśmy.
            − Lilly jestem zawsze do Twoich usług. – Powiedziała pogodnym tonem.
            Tata mojego chłopaka zawołał dzieciaki i wyszli z domu Justina. My natomiast udaliśmy się na górę. Weszliśmy do mojego pokoju, gdzie siedzieli wszyscy nasi przyjaciele.
            − Patrzcie w końcu Pan Dwugodzinna Kłótnia przyszedł – Powiedział żartobliwym tonem Ryan.
            − Zamknij się Butler. – Powiedział mój ukochany. – Po za tym zbierajcie się, bo za dwie godziny mamy być wszyscy na imprezie u Ushera. – Powiedział mój ukochany, po czym złapał mnie za rękę i wyciągnął mnie z mojego własnego pokoju.
            Długo wpatrywał się w podłogę, lecz nadal trzymał moją rękę. Ujęłam jego podbródek i skierowałam jego wzrok na mnie.
            − Kochanie przepraszam. Nie chciałem, żeby to wszystko tak wszyło. Wybaczysz mi kiedyś to, że zachowałem się jak idiota? – Powiedział kładąc swoje dłonie na moich biodrach.
            − Nie wiem. Zastanowię się. – Odparłam wskazując na swój policzek.
            Mój ukochany od razu zorientował się, co miałam na myśli i od razu delikatnie musnął mój policzek.
            − Wybaczone. – Powiedziałam z uśmiechem na twarzy, na co mój ukochany od razu wpił się w moje usta.
            W końcu pozwolił mi pójść do swojego pokoju. Gdy tam weszłam od razu podeszłam do szafy z ubraniami i zaczęłam szukać odpowiedniej sukienki.
            − Gdzie Justin? – Zapytał Christian.
            − U siebie w pokoju. Szykuje się do wyjścia na imprezę do Ushera. Wam radzę to samo chłopaki. Cait a Ty pomożesz mi się wyszykować? – Zapytałam proszącym tonem.
            − Pewnie. Tobie siostrzyczko zawsze. – Odparła z uśmiechem na twarzy.
            Gdy chłopcy wyszli z mojego pokoju zajęłyśmy przeglądaniem moich ubrań. W końcu wybrałyśmy fioletową sukienkę na ramiączkach, bez pleców, sięgającą połowy 1/4 uda z przodu oraz kolan z tyłu. Z przodu była ozdobiona białymi cyrkoniami, które układały się w eksplozję sztucznych ogni. Z tyłu zaś na odcinku lędźwiowym kręgosłupa był motyl spleciony z białych cyrkonii. Na nadgarstki założyłam fioletowo-białe bransoletki. Na szyi miałam srebrny łańcuszek, a w uszach długie srebrne kolczyki. Do tego założyłam czarne sandały na wysokiej szpilce i koturnie pod palcami.
            Moja przyjaciółka tego wieczoru założyła czarne błyszczące legginsy z identyczną tuniką, czarne buty na koturnie wyłożone z tyłu ćwiekami i do tego kurtkę skórzaną z ćwiekami.
            Obie włosy zostawiłyśmy rozpuszczone i szybko opuściłyśmy mój pokój. Ku mojemu zdziwieniu chłopcy byli już wyszykowani.
            Justin miał na sonie białą koszulkę na krótki rękaw, czarne rurki z nisko osadzonym krokiem, które i tak założył niebezpiecznie nisko, czarną marynarkę, którą zostawił rozpiętą oraz białe supra.
            Od razu podeszłam do swojego chłopaka i mocno się do niego przytuliłam.
            − Kochanie, ale proszę weź coś na siebie nałóż, bo nie wiem, o której będziemy wracać. – Powiedział mój ukochany.
            Posłusznie poszłam do swojego pokoju i wyciągnęłam z szafy czarne bolerko na długi rękaw zapinane na wielką ozdobną srebrną klamrę. Narzuciłam je na siebie i wyszłam z pokoju.
            − Wiesz, że pięknie wyglądasz? – Zapytał mój ukochany, gdy wszyscy już poszli do samochodu poza Chrisem, który miał jechać z nami.
            Podzieliliśmy się w ten sposób, że białym Ferrari 458 Italia mieli jechać: Caitlin, Chaz i Ryan. Natomiast: Justin, Christian i ja mieliśmy pojechać jego czerwonym Bugatti Veyron.
            − Zaskakujesz mnie Bieber, bo przez te kłótnie ze swoim tatą dziś dopiero pierwszy raz to słyszę z Twoich ust. – Odparłam z uśmiechem.
            Chwilę później wyszliśmy z domu zamykając za sobą drzwi na klucz i wsiedliśmy do samochodu, po czym ruszyliśmy w stronę willi Ushera.
            Gdy w końcu dojechaliśmy na miejsce drzwi otworzył nam sam gospodarz imprezy. Niestety znów musieliśmy udawać, że nic nas nie łączy. Powoli zaczynałam mieć tego dość.
            − Wow Justin to jest ta twoja Lilly, o której tyle czasu opowiadałeś? – Zapytał Usher, gdy weszliśmy do środka.
            Mężczyzna ciągle lustrował mnie wzrokiem, co zaczęło mnie już trochę irytować.
            − We własnej osobie. – Odparł mój ukochany i mocno się do mnie przytulił od tyłu. – Jest już ktoś, czy na razie jesteśmy sami? – Zapytał Jus odsuwając się lekko ode mnie.
            Przeszliśmy do salonu i usiedliśmy na kanapie. Ja siedziałam między Christianem i Justinem.
            − Na razie sami, a co? – Powiedział Usher.
            Justin nie zamierzał mu nic tłumaczyć, tylko od razu przyciągnął mnie bliżej siebie i wpił się w moje usta. Ten to ma wyczucie czasu. W tym samym momencie, co Justin zaczął mnie całować rozległ się dzwonka do drzwi. Usher poszedł otworzyć, a ja odsunęłam się od Justina.
            − Justin też masz już tego dość, czy tylko ja odnoszę takie wrażenie, że to był głupi pomysł? – Powiedziałam siadając obok niego.
            − Masz na myśli to, co obiecałem Tobie i Scottowi wtedy po koncercie? – Zapytał niepewnie, na co ja tylko skinęłam głową. – Tak. Też uważam, że to był głupi pomysł. Możemy w końcu skończyć z tą szopką? – Spytał proszącym tonem i zrobił słodkie ozy smutnego szczeniaczka.
            − Zgoda. – Powiedziałam z uśmiechem i mocno się do niego przytuliłam.
            Oparłam swoją głowę o jego ramię i w tym momencie wszedł Usher z Seleną. Dziewczyna przywitała się ze wszystkimi, a gdy mnie zobaczyła szeroko się do mnie uśmiechnęła. Usiadłam normalnie, a Justin objął mnie swoim ramieniem zawieszając je na moich barkach.
            − Justin widzę, że wziąłeś sobie naszą wczorajszą rozmowę do serca. – Powiedziała z uśmiechem na twarzy Sel.
            − Nie. Po prostu my tak naprawdę jesteśmy ze sobą trochę dłużej niż dzisiejszy lub wczorajszy dzień. Selena my z Lilly jesteśmy ze sobą od mojego ostatniego koncertu w Polsce. – Odparł z uśmiechem na twarzy mój ukochany.
            Rozmawialiśmy jeszcze jakiś czas w samotności, aż w końcu zebrała się całkiem spora ilość osób. Przyszedł DJ i zaczęła się impreza.
            Cały wieczór tańczyłam z Jusem i naszymi przyjaciółmi. W pewnym momencie z Caitlin i Seleną doszłyśmy do wniosku, że czas pokazać wszystkim, na co nas stać, więc zaczęłyśmy swój pokaz taneczny. Po naszym występie podszedł do nas Justin z chłopakami i od razu się do niego mocno przytuliłam.
            − Kochanie mówiłem Ci już, że kocham patrzeć, jak tańczysz? – Zapytał z uśmiechem na twarzy mój ukochany.
            − Tak kocie. Po każdym naszym wspólnym wyjściu na imprezę to słyszę z twoich ust. – Odparłam z szerokim uśmiechem.
            Nagle ktoś do nas podszedł, a gdy wszyscy spojrzeliśmy w stronę nowego przybysza okazało się, że to Austin Mahone.
            − Siema Biebs. – Powiedział chłopak uśmiechając się szeroko do mojego ukochanego.
            − No siema Mahone. Co tam? – Powiedział Justin mocniej przyciągając mnie do siebie.
            − U mnie po staremu, ale za to widzę, że Ty się znów otaczasz samymi pięknymi i utalentowanymi dziewczynami. – Powiedział żartobliwym tonem.

            − Cóż w końcu po dwunastu latach mam swoją Lillianne znów przy sobie. Selenę znasz a trzecie piękność przy mnie to Caitlin. Niestety obie boskie tancerki są już zajęte. Cait spotyka się z moim przyjacielem, a ja Lilly nie oddam nikomu. – Powiedział poważnym tonem mój ukochany.

1 komentarz: