środa, 23 lipca 2014

Rozdział 33 – Kochanie damy sobie radę…

Trzy tygodnie później

Oczami Lilly

            Od trzech tygodni jestem zaręczona z Justinem i mamy już nawet zaplanowaną datę ślubu na Halloween, czyli nasz ślub miał się odbyć już za kilka dni.
            Cieszę się, że udało nam się wszystko tak szybko zorganizować zwłaszcza teraz, gdy nie jestem pewna naszej przyszłości.
            Justin dziś powinien wrócić z dwutygodniowej trasy koncertowej. Rano znów obudziłam się w pustym łóżku. Szybko pobiegłam do łazienki, bo zaczęło mnie mdlić.
            Tego dnia postanowiłam zostać w domu. Nie czułam się na siłach, aby móc jechać na uczelnię. Zadzwoniłam do Chrisa, który odebrał od razu.
            − Lilly, za ile będziesz gotowa? – Spytał mój przyjaciel.
            − Chris ja dziś nie jadę do szkoły. Źle się czuje. Dowiedz się od dziewczyn z moich wykładów, co było i daj mi znać. – Powiedziałam proszącym tonem.
            Mój przyjaciel długo myślał, bo wiedziałam, że rozważa opcję, aby do mnie przyjechać, ale w końcu po moich długich namowach zgodził się pojechać do szkoły.
            Wstałam z kanapy i skierowałam się do pokoju, aby się przebrać. Założyłam bluzę z kapturem w kolorach flagi amerykańskiej, rurki w kolorze kawy z mlekiem z szerokim ściągaczem w biodrach oraz czarne baleriny.
            Cały czas jedna rzecz nie dawała mi spokoju. Po długich obawach podeszłam do szafki i wyjęłam z niej pudełko, po czym skierowałam się do łazienki.
            Tam otworzyłam pudełko, lecz ręce cały czas trzęsły mi się ze zdenerwowania. Jednak wiedziałam, że muszę to zrobić. Po długich rozmyślaniach postanowiłam zrobić ten test. Gdy czekałam na wynik cała się trzęsłam ze strachu.
            To przecież nie mogło stać się teraz. To nie mogła być prawda. A jednak. Test wyszedł pozytywny.
            Rzuciłam test na podłogę i wybiegłam z łazienki z płaczem. Położyłam się na kanapie w salonie i płakałam. Nie wiem, jak długo, ale po długiej chwili usłyszałam, jak otwierają się drzwi wejściowe. Nie miałam pojęcia, kto to może być, bo Justin przecież miał wrócić dopiero wieczorem.

Oczami Justina

            Dziś wracam z trasy koncertowej. Nie mogę się doczekać spotkania ze swoją piękną narzeczoną.
            Miałem wrócić dopiero wieczorem, ale droga powrotna minęłam nam tak sprawnie, że o godzinie 14: 00 byliśmy już pod moim domem.
            Pożegnałem się z menadżerem i resztą swojej ekipy. Lilianne powinna być teraz jeszcze w szkole, więc miałem nadzieję, że zrobię jej niespodziankę.
            Jednak zdziwiłem się, gdy zastałem otwarte drzwi do domu. Czyżby Lilly zapomniała je zamknąć?
            Gdy wszedłem w głąb domu usłyszałem płacz. Płacz mojej księżniczki. Rzuciłem bagaże w przedpokoju i pobiegłem do salonu skąd dochodziły do mnie odgłosy płaczu.
            Lilly leżała na kanapie cała zapłakana. Usiadłem obok niej na skraju kanapy i zacząłem gładzić nią po plecach.
            Dziewczyna szybko się pozbierała i usiadła chowając swoją twarz w dłoniach nie przestając płakać.
            Zacząłem się martwić, że może coś źle zrobiłem lub coś złego przeczytała na mój temat, gdy byłem w trasie.
            − Księżniczko, co się dzieje? Czemu płaczesz? – Spytałem czułym tonem, aby jej nie zniechęcić do rozmowy.
            Lillianne wstała z kanapy i wyszła z salonu. Nie miałem pojęcia, dokąd poszła i po chwili chciałem pójść jej poszukać, ale moja ukochana akurat wróciła.
            Przyniosła ze sobą dwie rzeczy. Jakieś pudełko i coś przypominającego wyglądem termometr.
            Dziewczyna podała mi to wszystko, lecz zamiast liczb i kresek, jak w termometrze zobaczyłem małe okienko a w nim mały czerwony plusik.
            Nic z tego nie rozumiałem. Spojrzałem na pudełko, które podała mi moja dziewczyna. W ręku trzymałem pudełko po teście ciążowym.
            Chwila, co? Nic nie rozumiem, przecież my się zabezpieczaliśmy. Jak Lilly mogła podejrzewać, że jest w ciąży? Choć nie ukrywam bardzo bym się cieszył, gdyby okazało się, że będę tatusiem.
            Zacząłem czytać to, co było napisane na odwrocie pudełka. Wtedy dowiedziałem się, że ten plusik oznacza, że test wyszedł pozytywnie.
            Lilly stała nadal nade mną ciągle zapłakana. Złapałem nią w pasie i mocno przyciągnąłem do siebie, aby usiadła na moich kolanach.
            − Myszko to twoje? – Spytałem z uśmiechem.
            Moja narzeczona skinęła głową i jeszcze bardziej się rozpłakała. Nie rozumiałem, dlaczego ona płacze.
            Przecież jesteśmy dorośli i oboje wiemy, że takie rzeczy się zdarzają. Objąłem Lillianne mocno w pasie i zacząłem składać czułe pocałunki na jej policzkach, szyi i ustach. Chwilę później dziewczyna odsunęła się ode mnie.
            − Justin, co teraz będzie z moimi studiami? – Spytała przez łzy.
            A więc to z tego powodu płakała. Chodziło jej o naukę, a nie o sam fakt, że będziemy rodzicami.
            − Nic kochanie. Dopóki będziesz mogła to będziesz chodzić do szkoły a później, jak dzidziuś się urodzi, ja będę się nim zajmować, gdy będziesz w szkole. Kochanie damy sobie radę, bo mamy siebie. – Powiedziałem czułym tonem i znów wpiłem się w jej usta.
            − Justin, czyli nia jesteś na mnie zły? – Spytała znów przerywając nasz pocałunek.
            − Księżniczko zły? Ja się cieszę, że będę miał z Tobą dziecko. – Powiedziałem z uśmiechem. – Tylko nie rozumiem, jak to się stało skoro zawsze kochaliśmy się z prezerwatywą.

            − Sama tego nie rozumiem, ale jakimś cudem to się stało. – Powiedziała wtulając się we mnie.
_________________________________________________________________________________
Po przeczytaniu skomentuj 

1 komentarz: